Log in

LO4: Przerwanie passy w cieniu tragedii. [FOTO]

Beniaminek z Kromołowa po raz ostatni przegrał przed własną publicznością 13 maja 2017r. i ta piękna passa musiała się kiedyś skończyć. Przerwał ją Cyklon, który w tym sezonie na wyjazdach zaliczył cztery porażki. Cenne zwycięstwo niestety okupione zostało fatalną kontuzją popularnego "Didiego".

 


Wprawdzie nie był to mecz derbowy, ale zaciekłością jaka panowała na murawie można by obdzielić kilka spotkań. Już w pierwszej minucie kromołowianie mogli otworzyć wynik, najpierw jeden z zawodników nie trafił czysto w piłkę, po czym poprawiał uderzenie Dawid Karpiński, ale rykoszet od obrońcy sprawił, że ta przeszła na róg. Dwie minuty później stało się to co pozostanie w pamięci na wiele lat. Po szybkiej kontrze piłka trafiła do Damiana Kocha, którego próbował powstrzymać spóźniony defensor Źrodła, niestety jego wślizg trafił powyżej stawu kolanowego, co skończyło się fatalną kontuzją i potrzebną przyjazdu pogotowia. Spotkanie zostało przerwane na 35 minut i ciężko było wyczuć jak dalej będzie wyglądać. Życzymy Damianowi Kochowi, którego piękne gole mogliśmy oglądać przez tak wiele lat w będzińskich klubach szybkiego powrotu do zdrowia. Po wznowieniu gry Cyklon bardzo chciał strzelić bramkę, bo m.in. grał w przewadze, a wzajemne akcje miały szybkie tempo, ale brakowało w nich dokładności. Warto z nich odnotować minimalnie niecelnie strzał nad poprzeczką Gruszki oraz chytry strzał Jagusia, który chciał zmieścić piłkę tuż przy krótkim słupku co świetnie wyczuł Kozłowski.
Druga część zaczęła się od huraganowych ataków Źródła, na które jednak idealnie odpowiadał Żerdziński, a jak nie on to jego koledzy z defensywy. Praktycznie już pierwsza sytuacja powinna przynieść prowadzenie, akcję na prawej stronie zainicjował Gajewicz, szybkie zgranie trafiło do Sokołowskiego, który uderzył mocno, ale bramkarz Rogoźnika stanął na wysokości zadania parując strzał, a poprawka główką Skrzypka również nie znalazło drogi do bramki. Trzy minuty później ponownie w identycznej sytuacji znalazł się boczny pomocnik Źrodła, ale tym razem uderzenie z lobem przeciął ofiarnie obrońca. Niewykorzystane sytuacje się mszczą co potwierdziło się w 54 minucie kiedy Nowak przytomnie podał do Wsciubiaka, a ten wykorzystał zastawienie bramkarza miejscowych i mocnym strzałem po ziemi skierował futbolówkę przy słupku. Po tym golu niestety mecz przybrał obrót jakiego nie chcemy oglądać na żadnym poziomie. O ile taktyczny faul, kiedy zawodnik Cyklonu wychodził prawie sam na sam należy zrozumieć, o tyle kopnięcie leżącego zawodnika gospodarzy już bez piłki na pewno nie. Brak adekwatnej kary skończył się tym, że kilkanaście sekund później tym razem druga strona "wyrównała rachunki" poprzez faul w nogi od tyłu. W końcu od 65 minuty wróciliśmy do piłki, a Sokołowski świetnie wyłożył futbolówkę Karpińskiemu, ale ten przeniósł ją nad. Na to szybko odpowiedzieli podopieczni trenera Mańdoka kiedy idealne zagranie za pole karne otrzymał Sosinka, ale uderzał zbyt lekko by zaskoczyć Kozłowskiego. Kilkanaście sekund później znów zrobiło się nerwowo, ale z innego powodu, otóż Skrzypek zabrał ze sobą trzech zawodników, a pomimo to strzelił na bramkę, gdzie Żerdziński sparował przed pole karne, tam futbolówka trafiła w rękę jego kolegę z drużyna, przez co zawodnik Źródła nie atakował już piłki tylko stanął czekając na jedenastkę. Jednak nie tylko on był zaskoczony kiedy gra dalej była kontynuowana. Niezawodna broń gospodarzy mogło zmienić wynik kilka minut później, ale Pasternak przestrzelił spojenie. Piłka lubi zmienność dlatego ciekawie zrobiło się też po drugiej stronie murawy, kiedy Abanda po świetnym podaniu w uliczkę miał przed sobą tylko bramkarza, ale ten rzucił się mu pod ziemie ratując swój zespół. Bramka wisiała w powietrzu i choć w 90 minucie kilka kibiców miejscowych już widziało piłkę w siatce po główce na krótkim rogu Skrzypka, to ta przeszła obok. W końcu jednak doczekaliśmy się zmian na tablicy świetlnej kiedy kontrujący Abanda podał do Wściubiaka, który nie strzelał z pierwszej, a rozsądnie przełożył piłkę na drugą nogę i zmieścił ją przy słupku.

ŹRÓDŁO KROMOŁÓW - CYKLON ROGOŹNIK 0:2 (0:1)
0:1 54min. Wściubiak
0:2 90+3 min. Wściubiak


LKS: Kozłowski- Gajewicz, Kot, Mikoda, Surowiec- Wacławik (45+19. Kowalik), Pasternak, Karpiński, Sokołowski- Szadkowski, Skrzypek
KS: Żerdziński- Gruszka, Złocki, Kraczyński, Sosinka (67. Miska)- Jaguś, Nowak, Kardaś, Woźniak (78. Przybyłek)- Koch (39. Abanda), Wściubiak

"Specyfika tego boiska jest taka, że tutaj każdy mecz jest meczem walki. Przez to że zawodnicy grają blisko siebie, niestety to powoduje, że tych sytuacji stykowych jest bardzo dużo, a do tego drużyna Źródła słynie z tego że gra twardą piłkę. Chcę wierzyć, bardzo mocno wierzę w to że zawodnik Źródła na to, trudno znaleźć mi przymiotnik na to co zrobił, że nie chciał. Fakty są takie że Didi wylądował w szpitalu i co z jego przyszłością piłkarską to na razie duży znak zapytania. Wielki szacun dla zawodników zwłaszcza mojej drużyny, bo nie jeden zawodnik w takim momencie mógłby poprosić o zmianę, bo ta sytuacja miała już miejsce w trzeciej minucie. Pomimo, że Źródło grało w dziesiątkę to przy tym boisku i ich stylu gry nie miało to znaczenia. Piłkarsko ci, którzy widzieli ten mecz to uważam, że zgodzą się ze mną, że wygrała drużyna lepsza, owszem był moment po siedemdziesiątej piątej minucie, gdzie gospodarze przejęli inicjatywę wykorzystując to co najlepiej umieją, tj. wrzuty z autu. Do tej pory przed oczami mam sytuacje kiedy zawodnik wrzucał piłkę z autu, ta otarła się o kogoś i praktycznie wpadła do siatki. Ja się bardzo cieszę, że jakaś passa została przerwana, bo rywal nie przegrał od podobno roku, ale podkreślałem chłopakom, że pomimo tego można ją przerwać. Nie mogliśmy patrzeć w statystyki, bo Źródło miało cztery zwycięstwa i remis, a my cztery porażki i raptem dwie strzelone bramki na wyjazdach.  Chapeau bas przed chłopakami że mimo tego widoku, tego cierpienia i krzyku, przerwy potrafili później walczyć jak lwy i wyszarpaliśmy to zwycięstwo. Andrzej Wściubiak przy drugiej bramce zachował się perfekcyjnie, rywalizacja w ataku jaką zastałem w Cyklonie to jedna z najzdrowszych rywalizacji z jaką dotąd miałem do czynienia." podsumował trener Mańdok.

"Sytuacja z początku w wyniku której Didi ma złamaną nogę wyglądała na brutalny faul, ale Damian nie jest chłopakiem ani złośliwym, ani mściwym, po prostu Didiemu została noga, a Damian wszedł na wślizgu i ja w imieniu jego i swoim jako trenera chciałbym przeprosić. Nie było to zamierzone. Ten mecz specyficzny, bo było w nim bardzo dużo walki i brudnej gry z jednej i drugiej strony, bardzo słabe zawody rozegrał też sędzia, gdzie wypatrzył wynik nie dyktując karnego w końcówce, gdzie zawodnik rywala dwa razy zagarnął piłkę ręką i przez to już nasz zawodnik stanął, a tu nie było gwizdka. Przy podobnej sytuacji kiedy Sokołowski upadł na piłkę od razu była reakcja. Brawo dla chłopaków za ambicje, gdzie praktycznie cały mecz musieliśmy grać w dziesięciu, stworzyliśmy dużo lepsze sytuacje, pomimo, że mecz trochę bardziej przebiegał pod dyktando Cyklonu, ale te klarowne sytuacje mięliśmy lepsze my. Przy lepiej nastawionych celownikach ten wynik powinien być korzystny dla nas, ale liczy się to co w sieci. Kiedyś dobre i złe passy się kończą, duży wpływ miała ta czerwona kartka, bo ciężko nam zastąpić w składzie takiego stopera." podsumował trener Szadkowski.

 

Źródło własne

 

 

Ostatnio zmienianyniedziela, 14 październik 2018 19:17
red

1 komentarz

Skomentuj

Upewnij się, że zostały wprowadzone wszystkie wymagane informacje oznaczone gwiazdką (*). Kod HTML jest niedozwolony.